„Ekscytujący jest ten moment, kiedy nierealne przekształca się w widzialne”
„Sztuka, która nie odnosi się do doświadczenia człowieka w świecie, tej energii, którą nazywamy bytem, kondycji ludzkiej, nie bardzo mnie interesuje” – mówi Tomasz Tobolewski, którego jeden z obrazów będzie można wylicytować w maju podczas 51. Aukcji Nowej Sztuki w Domu Aukcyjnym Art in House.
Obraz prezentowany na 51. Aukcji Nowej Sztuki ma tytuł „Zaległy urlop” i należy do cyklu „Głowy”, który z przerwami powstaje od paru lat.
– Pamiętam, że w jakieś zasłyszanej rozmowie jedna z osób skarżyła się, że musi wybrać zaległy urlop. Pomyślałem wówczas, iż to dobry tytuł na obraz, który kończyłem w tym czasie. Tak powstała leżąca głowa z kubkiem, błękitem nieba i słońcem w okolicach serca – opowiada Tomasz Tobolewski.
Tomasz Tobolewski to artysta urodzony w 1973 roku w Zabrzu. Jest absolwentem Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie (Wydział Grafiki w Katowicach), a dyplom uzyskał w Pracowni Druku Wklęsłego prof. S. Kluski. Jest pracownikiem naukowy w randze doktora habilitowanego na Uniwersytecie Śląskim, wykłada również w Katedrze Grafiki na Uniwersytecie w Ostravie.
Tobolewski jest laureatem nagród, m.in.: Grand Prix na Biennale Grafiki Dry Point w Serbii (2011), Grand Prix na konkursie „Praca Roku” ZPAP (Katowice, 2004), I nagrody Międzynarodowego Biennale Rysunku (Pilzno, 2004). To również uczestnik wielu wystaw m.in.: POSK Gallary w Londynie w 2018 roku, Triennale Grafiki Polskiej, BWA Katowice (2012), Salon de L’estampe Contemporaine – Ruel-Malmaison, Francja (2006), wystawy rysunku „Pierwszy Język” (Bielsko-Biała, 2003), wystawy młodych pracowników Instytutu Sztuki (Cieszyn, 2003), konkursu Praca Roku ZPAP (Katowice, 2003 i 2004), Biennale Miniatury Graficznej (Częstochowa, 2004), Międzynarodowego Biennale Rysunku (Pilsno, 2004), Konkursu Rysunku im. Andorliego (Nałęczów, 2004), Internationale Mini Print (Sarajewo, 2005).

Tomasz Tobolewski, IN MEMORIAM VLADIMIR VELICKOVIC, 2019 w galerii Domu Aukcyjnego Art in House.
Od idealizmu ku onirycznej wędrówce
Jak mówi Tomasz Tobolewski, kiedyś w większym stopniu, niż obecnie, prezentował idealistyczne podejście do sztuki, pełne pytań o prawdę i sensy.
– Dzisiaj to, co robię, nazwałbym oniryczną wędrówką. Malarstwo to jeden ze środków, którym świadomość komunikuje się ze światem, jest narzędziem tejże komunikacji, subiektywnym spojrzeniem na rzeczywistość. Czy takie spojrzenie może być wykładnią czegokolwiek? Wykładnią jakiejś prawdy? Narzędziem może niedoskonałym, lecz w rękach świadomego artysty może wzruszać, prowokować do myślenia, sprawiać, że stajemy się lepszymi ludźmi, stać się nawet pretekstem do zmiany poglądów – mówi artysta.
„Decydujące jest WRAŻENIE czegoś”
Artysta opowiada dalej: – Niektóre moje obrazy są bliskie ilustracji, anegdoty, od której paradoksalnie zawsze chciałem uciec, bo w mym rozumieniu malarstwa decydujące jest WRAŻENIE czegoś. Zobrazować w imaginacji np.: przemijanie, miłość, smutek, myśl, nawet zapach.

„Infantka i Pies” Tomasza Tobolewskiego.
Jak mówi, każdy artysta w swoich dziełach przemyca cząstkę siebie, ów ślad obecności malarza, świadectwo przeżyć.
– Ekscytujący jednak jest ten moment, kiedy nierealne przekształca się w widzialne. Zresztą, co daje poczucie większej wolności jeśli nie malarstwo i azyl pracowni? W dzisiejszych czasach to błogosławieństwo. Może należę do tej grupy artystów, którzy – jak bohater filmu Felliniego – poszukuje dzieła idealnego i wciąż błądzi, niemniej jednak nie próbuje odwlekać pracy. Nie zrzucam z siebie odpowiedzialności za twórczą kreację. Obraz to ja, coś jak „Pani Bovary to ja” – tłumaczy malarz i mówi, jak ważne jest dla niego pozostawienie pola do interpretacji odbiorcom sztuki.
– Opowiedzieć obraz, wytłumaczyć go – ale po co? Zostawić przestrzeń interpretacji – to bardziej intrygujące. Poza tym uważam, iż moje obrazy są niejednokrotnie irytująco dosłowne! – mówi artysta.
Intensywność pierwszego kontaktu
Jak mówi Tomasz Tobolewski, obraz powinien nieść ze sobą odpowiednie natężenie przekazu.
– Ktoś nazwał to intensywnością pierwszego kontaktu. Chodzi o to, aby rozbudzić ciekawość i zmusić do zatrzymania się, aby percepcja widza poszukała czegoś więcej, niż tylko skupiła się na jego materii, wgryzła się w znaczenia, w psychologię obrazu (jeśli taka jest, bo przecież nic na siłę). Odbiorca postawiony jest przed obrazem jako świadek pewnej historii. Przyznam, iż są takie obrazy, które zatrzymują mnie przy sobie, spędzam przed nimi dłuższy czas, nie chcą mnie puścić. To irracjonalna siła. Podobno Szymborska płakała przed jednym z obrazów Vermeera, wracając do niego, gdy tylko była okazja. Obraz, który doprowadza do takiego wzruszenia! Czy piękno jeszcze nas wzrusza? – zastanawia się Tobolewski.
Gdzie artysta szuka inspiracji? Jak mówi Tomasz Tobolewski, lubi on prowadzić dialog ze „starymi mistrzami”, wplątując w to współczesną narrację.
– Natura obrazu staje się wówczas ponadczasowa, motywy przenoszę bezpośrednio z ikonicznych dzieł, osadzam w nowym kontekście, w przestrzeni, której w procesie pracy nad płótnem do końca sam jeszcze nie znam. To przychodzi z czasem, bywa że płótno przejmuje kontrolę nade mną, obraz maluje się sam (banał). Bywa i tak! Zazwyczaj jednak obraz dojrzewa, dajemy sobie nawzajem czas, pewne sytuacje muszą się „przetrawić”. Zresztą pracownia to nie piekarnia, a obrazy to nie taśmowy produkt, w przeciwnym razie tworzy się sytuacja patologiczna – zauważa artysta.
O pokorze w tworzeniu
– Malarz Jacek Sienicki wyznał kiedyś: „Trzeba malować jedno płótno i następne i następne… by uzyskać pewne rozwiązania, które El Greco osiągał malując kawałek rękawa.” Pokora, jaka wybrzmiewa w słowach mistrza, jest godna naśladowania – mówi Tobolewski.
„Tracimy ducha wspólnoty”
Jak wygląda sytuacja artysty, rozwój artystyczny studenta w czasach „zarazy”, w oczach wykładowcy, Tomasza Tobolewskiego?
– Powiedzieć, że ten rozwój jest nieco utrudniony, to nic nie powiedzieć. Dla żadnych ze stron (uczeń – mistrz) sytuacja ta nie jest komfortowa. Pandemia wykluczyła bliskość, bezpośredniość, kontakt. Tracimy ducha wspólnoty. Dodatkowo obostrzenia zamknęły dostęp do warsztatów artystycznych: graficznych, rzeźbiarskich, malarskich. Nie każdy ma w domu warunki do pracy twórczej. Obszar sztuki konceptualnej pozostał, ale to dla niektórych studentów jest nie lada wyzwanie – opowiada Tomasz Tobolewski, jednocześnie zauważając, że czas zamknięcia pozwala jednocześnie oddać się refleksji nad sobą i nad światem.

Jeden ze starszych obrazów Tomasza Tobolewskiego.
– Chodzi o to, że przy całej tej skomplikowanej rzeczywistości nie można wyłączyć myślenia. Ważne jest, aby student zadawał sobie pytania, stawiał sobie cele, które warto osiągać. Pytania najprostsze, a tym samym zasadnicze: po co? W jakim celu? Co chcę powiedzieć? Czego oczekuję od sztuki? Czym jest sztuka dla mnie? Co dla mnie znaczy być artystą? Budowanie świadomości to rzecz chyba najważniejsza. Jednak najpierw musi przyjść owa świadomość siebie samego, siebie jako osoby. Studenci muszą zrozumieć, że trzeba inwestować w siebie. To bardzo ważne – podsumowuje artysta.
Zapraszamy do galerii obrazów Tomasza Tobolewskiego w Art in House.