Sygn. p.d. KOSTECKI 2015.
Do kwoty wylicytowanej doliczona zostanie opłata z tytułu „droit de suite” 5%.
Art déco – geometryczny styl z lat 20-tych i 30-tych ubiegłego wieku, jest wciąż odkrywany na nowo; stanowi niewyczerpalne źródło inspiracji zarówno dla współczesnego designu, jak i świata mody. Pop kultura pokazała jego wizualne możliwości w ekranizacji „Wielkiego Gatsby’ego” czy w znakomitym serialu „Downtown Abbey” produkcji BBC. Stylistykę art déco znajdziemy w muzycznych klipach Florence and the Machine, Lany del Rey i Madonny; ponadczasowość linii prostych wykorzystuje w swoich kolekcjach dom mody Gucci. Wygląda na to, że przedwojenna dyscyplina przestrzenna wciąż doskonale odnajduje się w postmodernistycznej rzeczywistości.
Nie inaczej jest z malarstwem: art déco wypracowało wizualną rozkosz geometrycznych form, która kojarzy nam się przede wszystkim z pędzlem Tamary Łempickiej. Silne reminiscencje tego stylu powracają w twórczości współczesnego artysty, Tomasza Kosteckiego, który w swoich pracach nie tylko kultywuje repertuar form charakterystycznych dla dwudziestolecia, ale również starannie dobiera tematy obrazów. Na jego płótnach miejsce znajdują tylko najlepsze aspekty epoki blichtru: modernistyczny Manhattan, luksusowe jachty i statki pasażerskie oraz flapperki przemierzające świat krokiem charlestona. Taki jest cykl „Regaty”, konfrontujący falującą wodę – jedyny element natury na obrazie – z dziełami ludzkiego umysłu. Pędzące maszyny, latające dwupłatowce i drapacze chmur przejmują krajobraz z bezlitosną siłą drapieżnika. Obecność człowieka sygnalizują małe sylwetki na tle wielkich maszyn: ludzkość lat 20-tych jest jedynie trybikiem w technokratycznym organizmie. Szczególnie rozbudowanym cyklem artysty jest z kolei „Grand Prix Monaco”, nawiązujący do słynnego wyścigu automobilów odbywających się od 1929 roku w Monte Carlo. Pędzący w autach kierowcy, w goglach i skórzanych nakryciach głowy, są żywcem wyjęci z przedwojennego kina. Iluzja spiralnych linii sprawia, że monochromatyczna kompozycja wiruje w oku widza; automobile zdają się pędzić po płótnie z niebywałą (przynajmniej dla lat 20-tych) prędkością.