Kiedy można malować z fotografii?
Malowanie na podstawie fotografii to częsta praktyka. Artyści czerpią przecież inspiracje z życia, twórczo przetwarzając to, co widzą. A, że Internet to ważna część naszej rzeczywistości, to nie ma co się dziwić, że obrazki w nim zamieszczone często zastępują artystom plener. Jeżeli więc zdjęcie służy artyście jako referencja, z której czerpią wiedzę o danym obiekcie, np. kształcie drzewa, kolorze skrzydeł motyla czy teksturze skały, to jest to dozwolone bez uszczerbku na prawach fotografa. W Internecie jest wiele stron ze zdjęciami mającymi być referencjami dla artystów. Takie zdjęcia posiadają licencję Creative Commons (można je znaleźć np. na Flickr czy Wikimedia Commons), tzn. że dają szeroką możliwością ich artystycznego kopiowania.
Jednak gdy twórcy nie chodzi o wiedzę, a o skorzystanie z kompozycji czy specyficznego momentu, który uchwycił fotograf, sprawa jest bardziej skomplikowana. Kiedy więc przemalowanie fotografii jest nielegalne? Jak to w prawie bywa, to zależy.
Najpierw trzeba rozważyć czy takie zdjęcie jest utworem zgodnie z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Utwór to każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalonym w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia . To znaczy, że proste, standardowe zdjęcia, o cechach dokumentalnych, a nie twórczych – czyli bez „indywidualnego charakteru” raczej utworem nie będą. Ale to czy dane dzieło jest twórcze czy też nie, jest bardzo nieostre i podlega każdorazowej ocenie. Fotograf może widzieć to inaczej, a wtedy – w braku porozumienia – decyzja należeć będzie do sądu.
Najbezpieczniej traktować fotografię jako utwór, w szczególności gdy chce się skorzystać nie z jednego elementu a z całej kompozycji. Co wtedy? Jeżeli na obrazie można zidentyfikować przerobioną fotografię, według prawa jest to opracowanie. Takie opracowanie innego utworu jest dozwolone. Ale tylko jako sztuka dla sztuki. Jeżeli artysta chce upublicznić (wystawić, umieścić w portfolio) czy skomercjalizować dzieło – powinien już uzyskać zezwolenie twórcy. Chyba, że fotografią się tylko inspiruje. Ta, jest dozwolona bez zgody fotografa. Tu znów, granica między opracowaniem a inspiracją jest nieostra i oceniona indywidualnie. Generalnie, inspiracja to impuls twórczy, a między utworami nie może być oczywistego podobieństwa.
W Internecie można wszystko znaleźć, ale też nic w nim nie ginie. Tak jak łatwo wyszukać zdjęcie, tak później łatwo jest je odnaleźć i porównać z namalowanym obrazem. Dlatego, artysta nie chcąc narażać na szwank swojej reputacji, a nawet na poniesienie konsekwencji prawnych, powinien wystrzegać się czerpania z tych elementów fotografii, nie posiadających wolnej licencji, które mogą stanowić „twórczy, indywidualny charakter”.
Obrazy vs. fotografia, co uznały sądy:
Sąd w Antwerpii uznał obraz Luc Tuymans’a, przedstawiającego lokalnego polityka za naruszenie praw fotografa, Katrijn Van Giel’a. W razie ponownego skopiowania lub wystawienia obrazu, malarz będzie musiał zapłacić ponad pół miliona dolarów odszkodowania.
Jedną z głośniejszych spraw w zakresie inspiracji malarza fotografią była batalia sądowa Shepard’a Fairey z Associated Press. Zakończyła się ona jednak ugodą. Nie rozstrzygnięto zatem, czy zdjęcie zostało wystarczająco przerobione przez artystę, aby nie stanowiło naruszenia praw fotografa.
Jeżeli już czerpać z fotografii, należy to robić bezczelnie. Taki wniosek można wysnuć z historii artysty Richarda Prince’a, który z kopiowania zrobił swój znak rozpoznawczy, stając się pionierem nurtu sztuki zwanego „aproppriation art” czyli sztuki zapożyczeń. Prince podczas długiej kariery stał się malarzem znienawidzonym przez fotografów, sprzedając za rekordowe sumy dzieła „żywcem” wzięte z ich prac, m.in. z kampanii reklamowej papierosów Marlboro. Najbardziej znaną sprawą sądową Prince’a toczyła się z fotografem Coribou, który pozwał artystę za użycie jego pracy (poniżej). Po sądowej batalii zapadł wyrok, zgodnie z którym malarz stworzył całkowicie nową, estetyczną jakość i dlatego jego dzieło nie jest plagiatem. Sztuka zapożyczeń jest na tyle świeża i bezczelna (tu fotografie nie są nawet przetworzone inną techniką a wprost używane w kolejnych dziełach), że prawo nie wypracowało jeszcze odpowiedzi. Obecnie, trwa podobny proces przeciwko artyście i galerii Gagoasian, który znów omówi legalność takich zapożyczeń.
Na rodzimym gruncie, głośno ostatnio o wyroku SA w Warszawie zgodnie z którym Piotr Uklański bezprawnie wykorzystał fotografię, przedstawiającą performance rzeźbiarza Grzegorza Kowalskiego (artysta położył kurze wnętrznościami na swojej twarzy). W tej sprawie sąd stwierdził, że nie tylko sam fakt wykonania fotografii jest chroniony (w tym wypadku prawa już wygasły) ale również to co się na niej znajduje, a zatem wypowiedź artysta w formie performance. A te prawa należą do Kowalskiego.
Konkludując, malowanie z fotografii jest dopuszczalne jeśli artysta czerpie ze zdjęcia w celu czysto informacyjnym. Dodatkowo, ważne aby podobnie przedstawiony obiekt widniał na wielu zdjęciach. Najbezpieczniej jest używać fotografii posiadających licencję Creative Commons. Natomiast wykorzystywanie artystycznych elementów fotografii – charakterystycznej kompozycji czy sceny, może narazić artystę na nieprzyjemności, w tym na odpowiedzialność karną.